Dzisiaj nadszedł TEN dzień kiedy zostałam magistrem :)
Ale od początku, bo to był dzień pełen przygód.
To chyba jasne i logiczne, że dzisiejsza noc nie była przespana.
W dodatku obudziłam się wcześnie rano. Zbyt wcześnie żeby już funkcjonować.
Ponad godzina nad notatkami wcale nie sprawiła, że poczułam się mądrzejsza.
A wszystko szło mi jak po grudzie - jedzenie, ubieranie, a czesanie to był koszmar.
Obrona teoretycznie miała zacząć się o godzinie 13. Albo 14. Zdania były podzielone.
Natomiast na 12 byłam umówiona w kwiaciarni, że odbiorę bukiety dla komisji.
Tuż przed 12 dzwoni do mnie kolega z seminarium z informacją, że ludzie przed nami (licencjat)
jakoś tak szybko się obronili i nasza obrona zacznie się wcześniej, ok 12.30.
Myślałam, że serce mi stanie ... Albo pozabijam szanowną komisję.
Zaraz po odebraniu kwiatów, pomalowałam się szybko w samochodzie i na uczelnię.
Weszły już 2 osoby (ja byłam pierwsza na liście ...), a po jakiś 15 weszłam ja :)
Na dzień dobry usłyszałam od promotora, że w końcu porozmawiamy o jego ulubionym temacie,
bo opieka paliatywna nad dziećmi to jego "konik", coś czym się zajmuje.
On zadał 2 pytania, recenzentka zadała 1 i po 5 minutach byłam już PO.
Ewidentnie z ich strony to była czysta formalność, bez zamiaru robienia pod górkę.
Po ok godzinie wszyscy się obronili i przyszedł czas na ogłoszenie wyników i podziękowania.
Przewodnicząca komisji podała wyniki, a promotor wygłosił takie mini przemówienie.
Prawie wszyscy ukończyli studia z 5 na dyplomie. Ja byłam w tej "piątkowej" grupie :)
Wszyscy zgodnie uznali, że skoro kupiłam kwiaty i miałam temat jaki miałam,
to ja powinnam podziękować naszemu promotorowi i dać mu bukiet.
I okazało się, że Józio (zwany Kłapouszkiem) to prawdziwy facet, taki szarmancki.
Kiedy ujął moją dłoń i pocałował, aż mi serce stanęło :-) Ale to było miłe!
Porozmawialiśmy sobie chwilę, pożartowaliśmy, popytał co dalej z hospicjum.
A potem były zdjęcia :) Mini sesja zdjęciowa na 3 aparaty fotograficzne. Najpierw z komisją,
a potem już indywidualnie, grupowo na zewnątrz przed wydziałem (ze śmietnikiem w tle).